środa, 30 grudnia 2015

Marzę...

Marzę, bo każdemu wolno to robić... Nie o milionach i luksusach, nie o księciu na białym koniu, bo życie jak w bajce już mam- jak w bajce o Kopciuszku, tylko że pantofelka na schodach książęcego pałacu nie zgubiłam i z Kopciuszka nie stałam się nagle noszoną na rękach królewną mimo obietnic. Wręcz przeciwnie, im więcej swojemu Księciu ofiarowałam, tym więcej przybywało mi do oddzielenia piasku od maku, więc oddzielam czwarty rok, w który wejdę tym razem osobno z Księciem... Nie zanosi się, żeby zatęsknił za swoim Kopciuszkiem i czas sam napisze koniec tej bajki, a najprawdopodobniej żyli długo i osobno...




Więc marzę o domku na wsi, pośród pól, łąk, wierzb, jeziora, traw... Maleńkim domku, z uroczą werandą na której w letnie wieczory świerszcze i żaby będą grały koncerty tylko dla mnie... Komary mnie nie lubią, więc ja lubię je i możemy żyć sobie obok siebie nie przeszkadzając jedni drugim... I każdego dnia widzę ten dom coraz bardziej wyraźnie, tą werandę uroczą, oświetloną delikatnym dyskretnym płomieniem świec, starych latarenek, ten fotel bujany i pled dający ciepło po zmroku, widzę pola pełne zboża ozłocone promieniami zachodzącego słońca, czuję dziką woń traw wiejskich łąk ( jak w tej piosence Rozenka), słyszę tą błogą ciszę, którą przerywa trzepot skrzydeł motyla... Czuję mróz, który będzie rysował mi na oknach przepiękne pejzaże, niepowtarzalne, słyszę skrzypiący pod nogami śnieg, kiedy staram się dobrnąć przez zaspy do furtki, słyszę radość panującą w karmnikach a wiosną w budkach lęgowych... Ptasie wesele, na którym będę jedynym gościem wraz z synem... Słyszę śmiech przyjaciół, z którymi będziemy palić ogniska i grzać się przy strzelającym ogniu w kominku, dorzucając sobie co jakiś czas polano aby nam nie zgasło... Bo przyjaciół mam dobrych, wspaniałych, dla nich zawsze znajdę ciepły kąt w tym moim wymarzonym domku, bo oni zrozumieli, oni nie zostawili, oni są... Kiedy bezwolna poddałam się fobiom i zakazom, chorobliwej zazdrości ograniczającej wszystko to, co do tej pory kochałam- tak w tym moim domu będzie dużo przyjaciół, gdzie będą ich kapcie i ulubione kubki na kawę... I zawsze szeroko otwarte drzwi, drzwi do małego ganeczku, w którym będą stały moje i trochę mniejsze kalosze, pelerynki, parasolki i wszystko co tylko będzie pasowało tam mniej lub bardziej... Wiejskie i sielskie oczywiście... I kuchnia, miejsce gdzie będzie toczyć się życie! Taka wypełniona zapachem domowego chleba, bo przecież w tym domu piec chlebowy będzie( jak już planować to z rozmachem i o niczym nie zapomnieć) i do pizzy taki drzewem opalany... Nad kuchnią warkocze czosnku i świeże zioła, jesienią suszone grzyby... Półeczki z przetworami, bo będzie też sad, będą jabłka swoje, śliwki, porzeczki, gruszki, więc będą też dżemy, powidła, kompoty, ogórki- cała spiżarnia darów wsi.... Będzie szarlotka, zapach cynamonu, pierników, będą żelazka na duszę i stare młynki i moździerze w których będę ucierać te swoje ziółka i przyprawy... W pięknym fartuszku... I czajnik gwiżdżący na piecu, dający znać że już można zalać gorącą herbatę w jesienny wieczór, zabrać ją ze sobą do ulubionego bujanego fotela i czytać w nim, kiedy za oknami szaro, mgliście... A rano wybiec w tych gankowych kaloszach na dywan usłany z jesiennych liści i skakać przez kałuże w drodze młodego do szkoły, takiej żwirowej drodze, bo nie asfaltowej, zbiegać po schodkach na których wyhodowane w ogródku dynie stoją dumnie rzędem w wiklinowych koszach i jako pierwsze witają gości. Pola golfowego z trawy to ja sobie tam nie zrobię- o nie!!! Czasami ją może przytnę, żebym pociechę moją pośród zgliszcz zobaczyła w zabawie, ale ma być dziko, tak jak życzy sobie matka natura! I okna będziemy otwierać już o poranku, kiedy obudzi nas pianie koguta o świcie- bo w górach okien nam otwierać nie wolno- muchy, komary, kleszcze, więc i z kocem na górskie polany nie chodzimy... Tu będziemy bawić się na kocu! Ile tylko nam wystarczy sił... I sklep będziemy na nim robić z łupinami orzechów, kamieniami, żwirem, gliną i czym tylko nas Ziemia obdarzy! I na drzewa będziemy wchodzić, a na tych drzewach będą wisiały huśtawki- takie z prawdziwego wiejskiego zdarzenia, dwie liny i deska albo opona... Jedna dla mnie druga dla mojego małego mężczyzny! I niech będzie i piaskownica- chociaż piachu samego w sobie nie znoszę- co innego plaża! A za sąsiadów będziemy mieć sarny, zające i bażanty! Jakie to będzie serdeczne sąsiedztwo! Chyba w tych czasach mało kto będzie reagował za każdym razem tak jak my uśmiechem na swoich ludzi zza płotu!Ogródek też będzie oczywiście, plewić i siać, przesadzać zamierzam! I upiększać go! Kawałek tajemniczego ogrodu, dzikiego, z polnymi kwiatami, lawendą, wrzosem, makami, chabrami!


















































Syn mój będzie miał pokoik- taki swój... magiczne miejsce, gdzie będzie gromadził swoje skarby i zdobycze, gdzie zbudujemy nie raz i dwa bazę! Będziemy w niej siedzieć od rana dokąd nie uśniemy! Będziemy piratami, marynarzami, kim tylko zechce! Ja też będę miała swoje królestwo, łóżko pełne poduszek, i pościel w maleńkie różyczki, ciepłe koce i termofor, i lampkę nocną, okno z widokiem na dzikie pola, i parapet na którym będę mogła się wygodnie rozsiąść i nie wierzyć że mi się to wszystko nie śni, szczypać się w ręce i uszy- delikatnie oczywiście, bo mocno to już nie chcę! Dom wypełnią książki, ich zapach- bo mimo posuwającej się do przodu techniki wolę je jednak czytać w wersji papierowej, po babci zaginam rogi, ona każdą czyta po sto razy, więc każdą stronę ma już zagiętą. Ja nigdy nie wracam do raz przeczytanej... Odkładam na półkę bo lubię mieć! Uwielbiam kupować książki, jeśli mam jakąś z biblioteki to też, mimo że nigdy już nie przeczytam- chcę mieć! Więc będzie i kąt na prywatną biblioteczkę w tym naszym domku... Łazienka to będzie taka urządzona na wiejską, z wanną po środku, drewniana podłoga z surowych desek i oczywiście oświetlenie- musi być klimatyczne. W końcu będę sobie tam fundować pobyty w SPA, w swoim małym domowym SPA, gdzie będę czuć się najlepiej na świecie. Na starociach pokupujemy dekoracje z duszą, poszukamy niepowtarzalnych haftowanych poduszeczek, firaneczek, zazdrostek,obrusików, doniczek glinianych, kamiennych!  I pewnie się zdarzy, że będę kląć, bardzo bardzo brzydko mówić, odważę się nawet już domyślać, że zacznę uprawiać słowotwórstwo a niektórym przedmiotom i zjawiskom nadam dziwne, obraźliwe dla nich epitety, ale nic to! To także jest wpisane w urok naszego nowego wiejskiego życia... Wejdziemy na każde drzewo w sadzie, będziemy nosić kosze z owocami i warzywami, będziemy pobielać drzewka i robić na zimę chochoły! Będziemy boso biegać po trawie, zbierając w ręce poranną rosę! Będziemy się przytulać, mocno przytulać kiedy będzie burza! I mieć zawsze świeczki pod ręką oczywiście! Wyjdziemy a dookoła cisza, pozorna cisza, bo przecież zamieszanie będą robić te nielubiane przez wszystkich owady!Będziemy oglądać się za siebie i wiedzieć, że doczekaliśmy się tego upragnionego lepszego jutra! Będziemy szczęśliwi! Będziemy bezpieczni! Będziemy bardzo bardzo szczęśliwi!!!

2 komentarze:

  1. Asiu z zapartym tchem czytałam o Twoich marzeniach, są przepiękne i tak realistycznie to przedstawiłaś, że czułam się jakbym była tam u Ciebie w tym wspaniałym domku i piła z Tobą herbatę na werandzie :-) Kochana życzę Ci z całego serca spełnienia tych cudownych marzeń. Pozdrawiam cieplutko :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tyle ciepłych słów! Z takim wsparciem czuję, że wypijemy tą herbatę na mojej wymarzonej werandzie :) takie bezcenne gesty serdeczności pokazują, że warto dążyć do realizacji marzeń

      Usuń