czwartek, 31 marca 2016

Presja ,,MATKI POLKI"

Bardzo modne w ostatnim czasie stało się ,,rozliczanie"   z pełnionych obowiązków matek, patrzenie Im na ręce, przyklaskiwanie bądź krytykowanie sposobu w jaki wychowują dziecko i funkcjonują w naszym społeczeństwie

Świat mediów jest przepełniony ,,modą rodzicielską". Szczególnie na pierwszy ogień wystawia matkę. Reklamy- uśmiechnięta, piorąca, szykująca jedzenie, bawiąca się z dzieckiem, zmuszona do pozbycia się kataru w ciągu 5 minut( mnie nie odpuszcza drugi tydzień- nie nadaję się na matkę), walcząca z kolką itd.,itp. W internecie raz po raz obserwuję nowo powstające strony poświęcone wzorowemu macierzyństwu, podające uniwersalną receptę na wychowanie dziecka. Presja jaka wywierana jest na matkach w dzisiejszych czasach staje się dla mnie nie do zniesienia. W oczach innych jesteśmy AŻ matkami albo TYLKO matkami. Zależy to oczywiście od kontekstu danej kwestii...

Jeśli są Ci stawiane wymagania, świat wie co Ci wypada a czego absolutnie nie w związku z tym że masz dziecko, jesteś wtedy w oczach ludzi ,,AŻ matką". ,,AŻ matki" nie spotykają się ze znajomymi, nie mają prawa do odpoczynku, znają stare dobre powiedzenia o ,,urokach macierzyństwa", jedyne dozwolone tematy to sprawy kupek, kolek, rozmiaru ubranek, ząbkowania, problemy związane z trudnością dostania się do przedszkola ( kiedy okazało się, że znajomej syn został przyjęty do żłobka chwaliła się tym osiągnięciem, jakby co najmniej się habilitował). Ludzie oczekują właśnie tego od ,,AŻ matek", że problemy w istocie mało ważne zaprzątną Twoją głowę całkowicie i całościowo podporządkujesz swoje życie wspomnianym urokom macierzyństwa. Znajomi nie pytają o Ciebie, rozmowy zaczynają od ,,a jak tam twoje dziecko, maleństwo, pociecha", nie pozwalając dokończyć ,,bo mój już"... Dla ludzi przestałaś istnieć, nie jesteś osobą posiadającą imię, nazwisko, swoją historię, swoje problemy, sukcesy o których warto rozmawiać. Jesteś ,,AŻ matką". Społeczeństwo oczekuje postawy gotowości przez 72 godziny na dobę. Całkowitego poświęcenia i oddania dziecku. Kiedy w jakikolwiek sposób odstajesz od przyjętych norm, gdyby tylko było to możliwe okoliczni sąsiedzi i rodzina dokonaliby na Tobie samosądu. Jesteś matką, nie wypada żebyś uczestniczyła w spotkaniach towarzyskich, pracowała, chodziła do kosmetyczki, spotykała się na babskie pogaduchy( nie daj Boże jeśli koleżanki nie mają dzieci- o czym tu rozmawiać). Idealnym towarzystwem są inne ,,AŻ matki" z placu zabaw bądź przedszkolnej szatni. Jeśli na nieszczęście Twoje dziecko choruje, możesz podzielić się wiedzą w poczekalni u lekarza bądź na forum internetowym. Szeroki wachlarz możliwości. 
Jeśli już jakimś cudem uczestniczysz w imprezie, spotkaniu towarzyskim lepiej żebyś nie napiła się kieliszka wina, w końcu jesteś ,,AŻ matką" a w oczach pozostałych zaczniesz być postrzegana jako matka nadużywająca alkoholu... Nie wolno, jesteś matką. Wchodzisz z dzieckiem do sklepu kupić ,,coś" dla siebie? Chyba zwariowałaś! Wiele razy słyszałam ,,co to za matka, przerzuca wieszaki a dziecko w tym czasie się nudzi". Będąc ,,AŻ matkom" wystarczy Ci strój na plac zabaw, strój po domu, strój do lekarza, do przedszkola, na wywiadówkę i na komunię. Nic ponadto nie jest konieczne, z resztą po co? ,,AŻ matki" obowiązuje nieformalny dress code. Nie chcesz chyba pokazać się z dzieckiem w krótkiej sukience? Co to za matka? Golf dziewczyno i przetłuszczone włosy związane w kucyk! Oto pożądany przez otoczenie obraz kobiety prowadzącej chodnikiem dziecko. Dawaj z siebie 101% dziecku! Jeszcze wyżej postawioną poprzeczkę mają matki samotnie wychowujące dziecko...Niby tolerancja,niby to takie dzielne kobiety...Niby... Bo jeśli próbujesz sobie kobieto ułożyć życie na nowo, spotykasz się z przyjaciółmi, pojawi się godny uwagi partner, czujesz te spojrzenia pełne pogardy? Wzrok, który krzyczy w Twoją stronę ,,Jeszcze nie ma nauczki. Dziecko ma a umawia się z facetami zamiast go wychować".
I nawet nie wiedząc kiedy ta ,,AŻ matka" zmienia się w ,,TYLKO matkę" a można to bardzo łatwo zaobserwować. Kiedy w rozmowie towarzyskiej przedstawiasz się i mówisz, że zajmujesz się domem, wychowaniem dziecka jesteś automatycznie wyparta z dalszej dyskusji jeśli nie toczy się ona wokół najbardziej chłonnych pieluch. Bo właściwie co ty możesz wiedzieć o życiu skoro jesteś ,,TYLKO matką". To nic, że masz w swoim dorobku już pewne szczeble kariery zawodowej, skończoną całkiem niezłą uczelnię, kursy, szkolenia. Liczy się tu i teraz. Osoba, która w tym momencie najlepiej orientuje się w imionach postaci z bajek nie wniesie nic cennego do dyskusji. Dla otoczenia jesteś poza obiegiem, nudna, nieciekawa. Słysząc ,,wychowuję dziecko", ludziom jawi się istota ciągle niewyspana, niepomalowana, zaniedbana, ufajdana mlekiem, z połamanymi paznokciami, śpiewająca ,,Idzie niebo". Jak ciężko matce po urlopie wychowawczym wrócić do pracy, cokolwiek znaleźć. Postrzegają taką kobietę jako dzikusa wyłaniającego się nagle z jaskini. Wszystko pięknie wygląda na papierze, przepisy stanowiące o przywilejach dla kobiet w ciąży. Wiem po sobie, kiedy w pracy w końcu odważyłam się( jak to śmiesznie brzmi) powiedzieć, że jestem w ciąży czułam że jestem skreślona! Jak ja śmiałam! 
Ekspedientki patrzą z politowaniem, kiedy oglądasz dla siebie całkiem niezły ciuszek,, A jej po co to? Przecież ona jest,, TYLKO matką". Pobrudzi się, zniszczy, gdzie ona w tym pójdzie. 
Chyba nikt, kto sam nie doświadczy na własnej skórze czym jest opieka nad dzieckiem nie zrozumie tego o czym piszę. O tej presji społecznej, wysoko stawianej poprzeczce, oczekiwaniach względem Twojej osoby jako matki a jednocześnie cichej dyskryminacji ze społeczeństwa, z życia. Oczekują od Ciebie cudów, niepoprawne zachowanie w szkole Twojego dziecka przypiszą oczywiście Tobie i traumom na jakie naraziłaś go w dzieciństwie, bo płakało kiedy Ty usiłowałaś zalać sobie herbatę. Porzuciłaś go przecież wówczas. Siedząc z dzieckiem w domu nie robisz nic. Wychowywanie dziecka, uczenie go pierwszych kroków, czuwanie przy łóżku, opieka, troska, karmienie, dmuchanie zupek, miksowanie ich, mycie tyłka przez przynajmniej 4 lata, śpiewanie ,,Idzie niebo", odpowiadanie na pytania, uczenie słów, piosenek, wierszyków, klęczenie pół dnia na podłodze przy klockach aż w końcu odpowiadanie za czyjeś życie i bezpieczeństwo 24 to nic. Rezygnacja z większości swoich przyzwyczajeń, hobby, przyjaciół, rytmu dnia, potrzeb to też nic, nie jest to poświęcenie- zdaniem społeczeństwa to Twój przymus, łaski nie robisz. Strach przy każdym niestabilnym kroku, przy każdej chorobie, nasłuchiwanie czy oddycha( chyba większość matek przejawia czasami takie paranoje przynajmniej na początku), błądzenie jak dziecko we mgle z braku doświadczenia! Próby, błędy, wyobraźnia działająca na pełnych obrotach, żeby takiemu małemu człowiekowi zorganizować ciekawie dzień- to nic. W oczach ludzi jesteś ,,TYLKO matką", pchającą wózek w dresie z nieuczesanymi włosami. Ach te mamy... Nikt nie pomyśli, że może akurat nie zdążyłaś wyjść zadbana, że najpierw musiałaś uspokoić, nakarmić dziecko, przewinąć jego kupę a wyjść musisz akurat teraz, żeby wstrzelić się między porą drugiego śniadania a obiadu. Nie! Ja też tak nie myślałam. Dopóki sama nie zostałam matką. 
Teraz już wiem, jak bardzo może być frustrujący fakt, że otoczenie kompletnie nie liczy się z rolą jaką spełniasz. Jak jesteś postrzegana, że znajomi zaczynają rozmowę ze mną od pytania się o dziecko, za normę przyjmują to, kiedy żalę się, że mam dość, że zmęczona- wydaje im się, że taki mój obowiązek! 
Mieszkając z byłym/obecnym nie robię nic oprócz matkowania i zajmowania się domem. Rzeczywiście stałam się bardzo młodą kurką domową. Bez wsparcia, zrozumienia ze strony partnera. Uwaga moja musi dzielić się pomiędzy egoistycznego mężczyznę który domaga się 100 % zainteresowania, syna któremu chcę i który zasługuje na to żeby poświęcać 200 % uwagi, między obowiązki domowe( wszystkie) a pensjonat który prowadzimy. Nie mam tam nikogo do pomocy! Czasami mam wrażenie, że domestos albo cif to moje drugie imię a odkurzacz wręcz przywarł mi do ręki.
Kiedy jestem u rodziców jest nieco inaczej. Moja mama rozumie, że kobieta poprzez fakt, iż została matką nie powinna zatracać własnej tożsamości i rezygnować ze wszystkiego, co przed narodzinami dziecka lubiła. Dlatego tutaj, dzięki jej zrozumieniu mogę pisać. Mogę od czasu do czasu wyrwać się z dziewczynami( została ich garstka- tych serdecznych, które rozumieją moje położenie i nie wywierają presji, nie krytykują, po prostu są). 
Matka nie jest przywiązana do dziecka niewidzialną nicią i nie powinno się żyć w przeświadczeniu, że z chwilą urodzenia dziecka powinna zatracić swoje Ja. Zrezygnować ze wszystkiego i jeszcze spotykać się z brakiem aprobaty i szacunku ze strony otoczenia. 
A Wy co uważacie na temat traktowania i oczekiwania wobec kobiet wychowujących dzieci?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz