sobota, 2 kwietnia 2016

Duchy miast- Kamienice

Ze skrajności w skrajność. Mieszkanie w kamienicach kojarzy się albo z prestiżem albo z  ubóstwem i nędzą. Na obrzeżach miast budynki te gromadzą zbiorowiska patologii, te wybudowane w sercach miast stanowią o wysokim statusie społecznym mieszkańców. 


Mnie zadziwiają niezmiennie, niezmiennie urzekają swoim pięknem, dostojeństwem i historią jaką opowiadają. Bo jako jedne z najstarszych budynków mieszkalnych, budowane już od średniowiecza do połowy XX wieku trzymają w swoich murach nie jedną tajemnicę, nie jedną łzę, nie jeden uśmiech. Skrywają ludzkie dramaty, małe i wielkie radości, widziały pierwsze stawiane kroki i nie jedno gasnące życie. Gdyby kamienice potrafiły mówić, stanowiłyby kopalnię wiedzy o minionych czasach, stanowiłyby wyjątkowy podręcznik historii, bo napisany biografią zwykłych szarych ludzi.
Te mury widziały wojny, ukrywały ludzi, przepełnione strachem i walką o przeżycie. Wydawały lokatorki za mąż, w ich ścianach rodziły się dzieci i umierali ludzie. 
Wiele z nich zostało zapomnianych, opuszczonych... Ich widma majaczą pośród rozbudowanych aglomeracji miejskich wypełnione echem wspomnień. Te, które nadają się do zamieszkania są zazwyczaj zasiedlane przez środowiska biedy, gromadzą recydywę, patologię. Niskie koszty utrzymania, zasikane korytarze, zeskrobane farby, oberwane poręcze, spróchniałe, zapadające się schody... W swojej pracy zawodowej odwiedzałam często takie miejsca. Stare zaniedbane kamienice, gdzie w powietrzu unosił się smród kociego moczu, wilgoci, starego oleju i bimbru pędzonego w domu. Jednak nadal, mimo odrażających wymalowanych na zdrapanych ścianach przyrodzeń i wulgarnych wyrazów, przeplatanych rasistowskimi pogróżkami darzyłam te miejsca sentymentem. Traktowałam jak kopalnie nieopowiedzianych baśni, które odbijały się echem od zdewastowanych klatek schodowych. 
Zdarzają się i takie pośrednie, w których mieszkają ludzie nie mogący pozwolić sobie na wyższy komfort mieszkaniowy. Klatki są czyste,roznosi się po nich zapach niedzielnego rosołu, można chwycić się poręczy pnąc się w górę po krętych schodach. 
Są i takie, które swym dostojeństwem i elegancją stanowią o prestiżu. Są wizytówką miasta, czego np. idealnym przykładem są te krakowskie rozciągające się wokoło rynku i wszystkich najbliższych ulicach. Miałam przyjemność pomieszkiwać w jednym z mieszkań przy ul. Św. Sebastiana. Pierwszej nocy z wrażenia nie zamknęłam oczu. Wyobraźnią przeniosłam się właśnie do tego mieszkania... Pamiętam wysokie sufity, stare drewniane ciężkie drzwi- niczym zamkowe wrota, ogromny klucz do nich i starą dębową podłogę. I wielkie okna. Na kamieniczne podwórze. 
Intensywnie marzę o własnym domu, który opisałam Wam tutaj! Jednak mieszkanie w takiej kamienicy w pewnym stopniu zaspokoiłoby moje marzenia o własnym kawałku podłogi. Nigdy nie mogłam sobie wyobrazić natomiast siebie wchodzącej do świeżo oddanego mieszkania od dewelopera, gdzie w powietrzu unosi się zapach zaprawy i kleju do płytek. Okna są dźwiękoszczelne a z balkonu, jeśli wezmę dobry rozbieg wskoczę oknem do sąsiadów z naprzeciwka na 8. 
Jeśli już ma to być miasto, to tak sobie obiecałam, że tylko kamienica. Ze starymi wielkimi oknami, a niech będzie nawet piec kaflowy i koza, drewnianymi podłogami i cegłą. Bardzo podoba mi się takie surowe ale jednocześnie przytulne wnętrze jeśli właśnie chodzi o ten rodzaj architektury. Gdybym mieszkała w kamienicy to chcę, żeby rano budził mnie dźwięk przetaczającego się nieopodal tramwaju, trzaskające się rolety od witryn sklepowych, spieszący się ludzie do pracy, wielkomiejski hałas i szum. A ja w swoich czterech ścianach, skrywających tysiące sekretów o których nigdy się nie dowiem. Może czasami coś się zatłucze, zaskrzypi późną nocą, gołębie będą siadać na parapecie. Może nawet na ogromnych nieszczelnych starych szybach dziadek mróz namaluje mi zimowy pejzaż...Może... Może bym tam była szczęśliwa. Na pewno!!!!
Robiłam nawet rekonesans. I trafiłam na firmy, które kupują te dusze miast, odrestaurowują je i sprzedają piękne mieszkania. Brawo Wy! Jednak ja bym kupiła takie, w którym bym mogła podziałać sama... No, może z pomocą mądrzejszych w fachu budowlanym... W każdym razie zamysł byłby mój! 
Chcę Wam pokazać kilka kamienic z zewnątrz... Znajdzie się też tutaj jedna, którą szczególnie lubię... Kamienica Pod Żabami w Bielsku- Białej. Nieodmiennie urzeka mnie jej piękno i majestat. Czasami patrzę na nią godzinę i rozmyślam. Oczywiście będąc w pobliżu...
Zdjęcia pochodzą z mojego długiego szperania po Pintereście... Wyszukałam takie perełki dla siebie...


To właśnie moja ulubiona Kamienica Pod Żabami w Bielsku- Białej


To już np. Paryż- marzenie...I te mury skąpane w blasku Słońca chylącego się ku horyzontowi... Wyobrażam sobie to widowisko stojąc na jednym z balkonów tego cuda... A kto mi nie da :)


To nasz piękny Poznań... Siedzieć w bujanym fotelu, czytać książkę, popijać kawę i słyszeć przyjemny zgiełk kawiarenki w dole i wyczuwać wpadające przez otwarte okno aromaty świeżo zmielonej kawy połączone z szarlotką...


Łodzianie też mają się czym pochwalić w swoim architektonicznym dorobku...


I Kochani stolica, ul. Mokotowska. 


Poznajecie... Magiczny Gdańsk! Jedno z uwielbianych przeze mnie miejsc... 


A tu stolica śląska Katowice, chociaż one posiadają inne specyficzne, magiczne miejsce... Będąc tam odnoszę wrażenie, jakby czas się zatrzymał 80 lat temu... Pewnie niektórzy z Was doskonale wiedzą co mam na myśli... Panie i Panowie- przedstawiam Wam najbardziej niesamowitą dzielnicę Katowic- Nikiszowiec...



Swój ukochany Kraków zostawiłam na koniec, nie umiem zdecydować się na zdjęcie... Pociesza mnie fakt, że pewnie każdy z Was widział je na własne oczy... Bo jak można nie chcieć poznać Krakowa...


Jeśli ktoś poczuje się dotknięty, że pominęłam jego miasto- nie o to tu chodziło... Chodziło o ukazanie przykładowych( jak dla mnie) dzieł architektury, ich wyjątkowości i niepowtarzalności. Czego nie można powiedzieć o blokowiskach bądź apartamentowcach wyrastających jak grzyby po deszczu. 
Przenieśmy się teraz do środka... Powiem Wam w sekrecie, że gdybym miała wybierać, jak urządzić wnętrze to.... Bym chyba nie wybrała. Jest tyle wspaniałych aranżacji, tyle możliwości! Pamiętajmy o metrażu... Nieporównywalnie większy do mieszkań w blokach... Inna przestrzeń, inne światło, inne wszystko, wszystko z duszą! Zobaczcie co wybrałam spośród tysięcy podpatrzonych wystrojów i sami oceńcie czy byście się dobrze czuli w takim wnętrzu...





























2 komentarze:

  1. Ale pięknie piszesz. I jeszcze o tym, co ja też kocham. Smucą mnie te zaniedbane, obskrobane, zamalowane i, za przeproszeniem, zasikane kamienice. Wiele jest pięknych kamienic w Warszawie (np. Stara Praga i Wola, choć na tej drugiej są bardziej niestety zaniedbane). Smuci mnie, czemu już nie buduje się kamienic, które stanowią pewien miejski symbol. Te wielkie osiedla w środku miasta zamknięte dla innych (np. Marina Mokotów) to jest tragedia dzieląca ludzi, choć, trzeba przyznać, mieszkać tam jest przyjemnie. Brukowane ulice, stare tramwaje, gazeciarze i pucybuci na ulicach... chciałbym to naprawdę kiedyś zobaczyć. Zostały z tego marne resztki, zazwyczaj niszczone wieżowcami i modernistycznymi budynkami. Miasto to nie tylko przeszklone biura, ludzie biegnący na przystanki, samochody wszystko niszczące, zastawiające i zanieczyszczające... miasto ma duszę. Tylko trzeba ją jeszcze znaleźć. A mnie jest trudno- stolica to mieszanka wszystkiego. Zawsze marzyłem, by odwiedzić Przemyśl, Zieloną Górę, Lublin, Wrocław, Poznań, a nie wiem dlaczego jeszcze tam nie byłem.
    Naprawdę gratuluję, świetnie napisany tekst.

    Pozdrowienia!
    PS. Jakbyś chciała to napisałem opowiadanie o kamienicy, byłoby mi bardzo miło, gdybyś przeczytała
    ( http://recensioliber.blogspot.com/2016/03/minuta-ciszy-po-ksiedzu-lubomirze.html ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję z całego serca za tak serdeczną, wywołującą u mnie niesamowicie wielki uśmiech opinię! Przemiła sprawa na zakończenie kolejnego dnia. Oczywiście, że je przeczytam, jeszcze dziś do poduszki...
      Czasami, kiedy jestem w Krakowie,a uwielbiam go jesienią idę przez zasnute mgłą Planty, przystaję, przymykam oczy i to się dzieje, słyszę ten stukot tramwaju, szelest liści, miasto budzące się do życia, hejnał odbijający się od murów kamienic, trzask okiennic, dorożkarzy i stukot końskich kopyt, niestety grupa turystów zawsze wyrywa mnie z tej sennej mary... Warszawa ma swoją magię i swoją piękną historię, która niknie w mroku ludzi chcących z Niej zrobić polski NY. Nie wiem dlaczego chowamy, czy wstydzimy się tego, co mamy w dorobku kulturowym.
      Jeszcze raz Ci dziękuję i również serdecznie pozdrawiam

      Usuń